Cześć, zacznę od początku. Mam 54 lata, leczone nadciśnienie (nie jest dramatyczne, aktualnie ustabilizowane). Około 4-5 lat temu stosowałem Animal Cut i rozpocząłem treningi. Na starcie była beczka łoju (waga ok.104kg przy wzroście ok. 175cm). Po ok. 3-4 misiącach waga zjechała do 86kg po czym wzrosła do do 88 az do aktualnych 91. Wiąze się z przyrostem masy mięśniowej a ostanie dwa kilo z nieco rzadszymi wizytami na siłowni, choć nawet tego specjalnie niw widać.. Od zawszde jednak był problem z tzw. oponka, którj nijak zgubic nie mogłem, nawet w okresie bardzo restrykcyjnej diety. Próbowałem róznych spalaczy aby pozbyć sie oponki i nic, powrót do Animal tym razem bez rezultatu. Ostatnio sięgnąłem po RedLine i nie jest za fajnie, potliwość jest, ale pobudzenie nieprzyjemne i sen słaby. Testowałem ok 4-5 dni, Tabletka rano w dzień nietreningowy, i jedna do dwóch przed treningiem. (co ciekawe podobny efekt potliwości daje L karnityna). Byc może nie dałem szansy organizmowi sie przyzwyczaić i stąd nienajlepsze samopoczucie? Co byście mi poradzili? Stosować redLine? trochę szkoda niewykorzystać, bo tani nie był. Czy to dobry spalacz?