Witam:-) Jestem tu nowa i czuję się tu bardzo nieswojo, ale do rzeczy…
Mam 55 lat i od 5 lat chodzę regularnie – 4 razy w tygodniu na siłownię, gdzie przez 1,5 godz. ćwiczę cardio /interwały na orbitreku/rowerze, szybki spacer na bieżni pod max górę, schody/, a ostatnio dodałam 2 x w tyg. trening obwodowy /3 rundki – 8 urządzeń x 1 min z 30 sek przerwami/ i wszystko jest dobrze latem, ale od października do marca waga i obwody ciała szybko rosną, a wraz z nimi i obawa, czy na pewno i tym razem do następnego lata zrzucę te parę kilogramów. Zawsze byłam szczupła i mam drobną budowę ciała, 160 wzrostu, optymalna waga na teraz biorąc pod uwagę obecny mój wiek to 58/59 kg /chyba przy takiej wadze ok wyglądam/, teraz ważę 64kg. Zapewnienia rodziny i kol. z siłowni, że jest ok i że nie wyglądam na swój wiek mi nie wystarczą, gdyż chciałabym przez cały rok nie przekraczać 60kg.
Ćwiczę regularnie, ale odżywiam się mniej - jem raczej zdrowo i nie za wiele, ale o różnych porach. Codziennie rano na czczo wypijam pół litra wody z przygotowanym na noc miodem i 1/2 cytryny. Jedyny grzech jaki popełniam to słabość do słodyczy(!) Właściwie każdego dnia wieczorem, w tym zawsze po siłowni, a ćwiczę ok. g 21 do herbaty zjadam kawałek ciasta lub +- 4 delicje /lub inne pierniczki/. Potrzebuję pomocy w postaci dobrego dla mnie spalacza. Pomóżcie proszę :-))