Skocz do zawartości

Rekomendowana wypowiedź

Napisano ponad rok temu

Wielu młodych kulturystów nie zdaje sobie sprawy z tego, jak daleko przez ostatnie dwadzieścia-dwadzieścia pięć lat zaszedł rynek suplementów, w końcu wtedy nie trenowali i ich nie kupowali. Jako że w latach dziewięćdziesiątych gorliwie korzystałem z dobrodziejstw wszelakich suplementów, postaram się przybliżyć wam obraz tego, jak kiedyś to wszystko wyglądało.

 

Treningi rozpocząłem w wieku trzynastu lat, a gdy chodziłem do liceum, już całkiem poważnie podchodziłem do ćwiczeń i odżywiania. Zawsze ciekawiło mnie, jak działają suplementy, dlatego w wolnym czasie zaczytywałem się w opisach badań klinicznych i artykułach naukowych poświęconym substancjom takim jak kreatyna, argi-nina i glutamina, które dopiero co weszły na rynek. Może zabrzmi to dziwnie, ale w swoim życiu przeczytałem dla przyjemności ledwie kilka książek, które nie traktowały o rzeczywistości. Ponad 99% tego, co czytałem, było związane z kulturystyką, treningiem, budowaniem masy, redukcją tkanki tłuszczowej, odżywianiem, a przede wszystkim z suplementacją. Po prostu tak mnie to kręci. Mimo że całe życie borykam się z zaburzeniami koncentracji uwagi, nigdy nie miałem problemu, żeby skupić się nad takimi rzeczami.

 

Pochłaniałem takie lektury już w wieku piętnastu, szesnastu lat.

 

Dzięki temu, że byłem tak oczytany, większość z produktów, które kupowałem w młodości, pochodziła z firmy Twinlab, której właścicielem był Steve Blechman i jego bracia. Ich produkty wydawały się być wiarygodne i ciągle wypadały nieźle na testach czystości i skuteczności. Suplementy kupowałem w sklepiku Good Life Nutrition w San Jose, który istnieje do dziś - teraz można w nim kupić moje produkty z serii Evogen Nutrition! Kupowałem właśnie tam, ponieważ Joe, właściciel, miał ceny o 20% niższe niż GNC. To była tak właściwie mała wnęka wypełniona aż po sufit różnymi pudłami. Gdy byłem tam pierwszy raz, pomyślałem sobie, że właśnie była dostawa i Joe nie miał jeszcze czasu, żeby rozpakować towar. Okazało się, że to miejsce zawsze tak wygląda. Ceny były tak niskie, że wiele osób po prostu kupowało całe kartony. Nie zapominajcie, że w tych czasach nie było jeszcze Internetu i wszystko kupowaliśmy w zwykłych sklepach. Rozmawiałem niedawno ze Steve'em Blechmanem i wspomniałem o Good Life. Okazuje się, że całkiem nieźle pamięta to miejsce - Twinlab sprzedawał tam najwięcej produktów na całym Zachodnim Wybrzeżu!

 

W latach dziewięćdziesiątych wielką popularnością cieszył się wysokokaloryczny proszek na zwiększenie masy. Pakowali je dosłownie w wiadra, a łopatki do nakładania były raczej łopatami. Większość z nich była napakowana cukrem. Porcje zaczynały się od 1000 kalorii i dochodziły do takiego poziomu, że w jednym koktajlu, który powinno się pić dwa razy dziennie przy posiłku, znajdowało się aż 5000 kalorii. Nie muszę chyba mówić, że wiele osób przez nie po prostu utyło albo przeżywało rewolucje żołądkowe. Sam chciałem nabrać masy, zdecydowałem się więc na Gainers Fuel 2500 z Twinlabu. Jego reklama to klasyk tamtych czasów. Na zdjęciu znajdowały się dwa telepody - maszyny do rozszczepiania genów, które wszyscy kojarzyli z filmu „Mucha". Do jednego z nich wchodził chudy facet, a z drugiego wychodził Jim Ouinn ze swoimi stu dwudziestoma kilogramami. Założę się, że wydałem na to tyle kasy, że spokojnie starczyłoby na nowe felgi do hummera Steve'a Blechmana!

 

Innym produktem Twinlabu, który często kupowałem, był Amino Fuel, czyli płynne aminokwasy. Jeśli sami lubicie pić te pyszne napoje, które możemy dzisiaj kupić, chociażby mój Celi K.E.M., to przeraziłby was smak tych, jakie mieliśmy do wyboru dwadzieścia-dwadzieścia pięć lat temu. Delikatnie mówiąc, technologia nadawania smaku r jom nie była zbyt rozwinięta. Popijałem Amino Fuel przed trening w trakcie i po. Miał specyficzny pektynowy posmak, do którego n dało się przyzwyczaić. Pod koniec pewnego dnia w szkole miałem zajęcia z biologii. Oglądaliśmy jakiś film. Wyciągnąłem z torby Am Fuel, bo bezpośrednio po szkole szedłem na siłownię. Mój kumpel, który też ćwiczył, zobaczył napój i chciał się napić, a nie miał poje co to jest. Wziął łyka, oddał mi butelkę i zwymiotował na podłogą na samym środku klasy.

 

Dawne napoje proteinowe też były dość obrzydliwe, przynajmiej te, które piłem, a dobierałem je na podstawie działania. Najbardz odpowiadały mi te od AST. Lubiłem je, bo były naturalne i promocje Skip LaCour, kulturysta, który ćwiczył na czysto. Skoro na niegi działało, to ja też chciałem to pić!

 

W tamtych czasach mocne spalacze tłuszczu spisywały się już całkiem nieźle. Moim faworytem był oryginalny Ripped Fuel z Twinlabu, kt reklamował monstrualny Roland Cziurlok. Wiele osób do dziś wspomina ten produkt.

 

To tylko mała część tego, jak w czasach początków mojej kariery kształtował się rynek suplementów. Dajcie znać, jeśli chcecie, żet powstała część druga!

 

 

źródło: Muscular Development

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...