Zastanawiam się nad kilkoma rzeczami. Dziś zjadłam (ze smakiem) drugą porcję, trochę mniejsze wow niż wczoraj, kiedy wzięłam pierwszy raz (i wypedałowałam na rowerku 20 minut więcej niż zwykle bez zadyszki i modlitwy o ratunek). I teraz tak: jak to jest przy spalaczach w ogóle, a w tym szczególnie, z wyrabianiem tolerancji? Czy jest jakiś moment (nie podejrzewam, że już, tylko w ogóle), kiedy te środki po prostu nagle przestają działać? Nie udało mi się też znaleźć informacji na temat tego, ile dni można brać Synedrexa, czy się robi jakieś przerwy, ciśnie całą 60, czy do końca życia rano można lecieć jak z czosnkiem I jak to działa w dzień, w którym akurat nie mam treningu?
A poza tym nie mam aż takiej sieki, którą niektórzy opisują - faktycznie czuję przypływ energii, ale bez szału. W ciągu dnia i tak walczę ze sobą, żeby nie było spanka, kawy jak były 4 dziennie tak są, po trzech/czterech godzinach wraca chęć na podjadanie. Wieczorem już bardzo trudno się ogarnąć z jedzeniem. Ale i tak się zachwycam. Dawno tak szybko i sprawnie nie myłam podłogi bez dobijającego niechcemisia i zmęczenia po pracy jakbym tonę węgla przerzuciła.