Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'trening na uścisk' .
-
Technika nie jest tu aż tak ważna, najważniejsza jest siła chwytu. Oczywiście, dysponując już odpowiednią siłą chwytu, nie od razu uda nam się przedrzeć talię kart, gdyż trzeba jeszcze się nauczyć umiejętnie tę silę wykorzystywać. Szeroki wachlarz ćwiczeń prowadzących do wzmocnienia ogólnej siły chwytu, w tym numerze zaś zajmę się specjalistycznymi ćwiczeniami, ukierunkowanymi na dokonywanie spektakularnych wyczynów. Pionowy pręt lub rura W tym wypadku trzeba zmontować przyrząd złożony z ustawionego pionowo pręta lub kawałka rury i przyspawanej lub przykręconej na dole prostopadłej płytki do podtrzymywania nakładanych obciążników. Pręt nie powinien być moletowany [nacinany], aby całą pracę wykonywać poprzez odpowiednio silny chwyt. A jak ćwiczyć? Albo unosimy przyrząd ponad podłogę z maksymalnie dużym ciężarem [można w seriach], albo trzymamy go nad podłogą przez jak najdłuższy czas. Pamiętajmy o zasadzie progresji obciążeń, która zapewni nam wzrost siły chwytu. Jeśli do górnej końcówki pręta zamontujemy jakiś zaczep, to otworzy się przed nami możliwość wykonywania kolejnej ciekawej odmiany tego ćwiczenia. Możemy wtedy do pręta zaczepiać kostki drewna, np. wycięte z kwadratowych, drewnianych belek o różnych wymiarach boku. Wtedy unosimy cały przyrząd za ten drewniany klocek, obejmując go palcami od góry. W miarę jak będziemy wzmacniać siłę chwytu, możemy stosować klocek o większym wymiarze, aż dojdziemy do wymiaru, który ledwo uda nam się chwycić. Worki z piaskiem Worki z piaskiem są bardzo przydatnym narzędziem w treningu na wzmocnienie siły chwytu. Najlepiej jest zdobyć sznurowany worek typu wojskowego, który ma zwykle jeszcze boczny uchwyt do noszenia go w pozycji poziomej (tak jak się nosi walizki). A jeszcze lepiej jest zaopatrzyć się w dwa takie worki, co umożliwi nam wykonywanie większej liczby ćwiczeń. Worki napełniamy piaskiem do takiej ich wagi, jaka jest dla nas na danym etapie treninrek po bokach za płótno wciągamy go na klatkę piersiową, aby następnie, nie zmieniając sposobu trzymania worka wycisnąć go w górę. Korzystając z dwóch worków możemy ćwiczyć „Spacer farmera". Ćwiczenie z workami ma tę zaletę, że upuszczenie worka na stopę nie grozi kontuzją, tak jak w wypadku metalowych walizek lub innych twardych przedmiotów. Można też ćwiczyć przenoszenie worka trzymanego z przodu [jak przy martwym ciągu] na czas lub na odległość. Jeśli worek jest już całkowicie wypełniony piaskiem, a mimo to stał się dla nas za lekki, możemy zwiększyć jego ciężar poprzez włożenie do środka odpowiednio długiego i ciężkiego przedmiotu. „Zabawa" w murarza Okazuje się, że cegła może się stać wartościowym narzędziem treningowym. Powinna być to taka cegła, która z jednej strony ma wyciśnięte wgłębienia. Kiedyś masowo odlewano takie z betonu. Kładziemy taką cegłę na stole lub ławce [wklęśnięcia do góry] w ten sposób, aby jeden koniec cegły wystawał poza krawędź stołu. Następnie ujmujemy cegłę palcami tak, aby koniec kciuka znalazł się we wklęśnięciu, a pozostałe palce podpierały cegłę od dołu i unosimy ją poziomo ponad stół. Jeśli takie unoszenie idzie nam zbyt łatwo, to spróbujmy od spodu przesuwać palce w stronę krawędzi cegły, tak aby mniej obejmowały cegłę. Jeśli nadal będzie to szło nam dość łatwo, to możemy zacząć obciążać przeciwległy kraniec cegły, kładąc na nań np. małe kółeczka od sztangi albo całą następną cegłę [w poprzek]. Najlepsi dochodzą do 6 cegieł ułożonych w poprzek na końcu pierwszej cegły, a za absolutnego rekordzistę w tym ćwiczeniu uważa się niemieckiego siłacza z okresu międzywojennego, Hermana Goernera, który uniósł łącznie 9 cegieł, czyli około 40 kg. Goerner uchodził też za mistrza w martwym ciągu jednorącz, zaliczając w ten sposób 330 kg. Poziome unoszenie cegły bardzo obciąża nadgarstek i palce. Najsłabszym ogniwem jest zazwyczaj kciuk. Zaleca się raczej trzymanie cegły na czas z ustalonym ciężarem i zwiększanie tego ciężaru, niż częste unoszenie go na chwilę. Jeśli nie mamy cegieł, to możemy zacząć od poziomego unoszenia 5-kilogra-mowego talerza od sztangi, trzymanego w ten sam sposób i możemy ewentualne dokładać na jego przeciwległym końcu jakieś małe obciążenia. Książka telefoniczna w kawałkach Przedzieranie książek telefonicznych lub talii kart jest wyczynem bardzo efektownym. Po wielu treningach siły chwytu po¬winniśmy dysponować już odpowiednią siłą nadgarstków, aby tego dokonać, jednak nasza siła ściskająca jest na ogół jeszcze zbyt mała, aby móc tę ogólną siłę przenieść na książkę i wykorzystać ją do jej rozerwania. Dlatego powinniśmy przejść odpowiednie przygotowanie. Nie ma sensu kupowanie książek telefonicznych lub talii kart. Zaczynamy od gazet. Na szczęście są one teraz dość grube, co ułatwi nam zadanie. Bierzemy dwie strony gazety i układamy je jedna na drugiej. Następnie składamy je a pół; ale nie raz, tylko 5 razy! W ten sposób otrzymamy plik o grubości 64 strony, odpowiadający grubością talii kart, które przedzieramy. Jeśli nie mamy z tym problemu, to dodajemy kolejną, trzecią stronę i ponownie wszystko składa¬my na pięć razy. Doświadczeni siłacze twierdzą, że jeśli uda nam się regularnie przedzierać plik złożony w ten sposób z 4 stron, to nie powinniśmy mieć kłopotów z przedarciem talii kart. Sprawa z książką telefoniczną jest znacznie trudniejszym wyzwaniem. Tręningi zaczynamy od zebrania sterty starych magazynów prasowych. Przeciętny magazyn [miesięcznik) liczy sobie od 100 do ISO stron. Treningi rozpoczynamy od przedzierania pojedynczego magazynu, po czym dokładamy kartek lub cały drugi magazyn. Po jakimś czasie dojdziemy do grubości odpowiadającej książce telefonicznej. W tych treningach możemy też wykorzystywać tekturowe ścianki kartonowych pudeł, ale ich przedzieranie jest trudniejsze niż książek telefonicznych. No i wreszcie czas na samą książkę. Są dwie metody przedzierania książek: od góry i od grzbietu. Przedzieranie od grzbietu jest trudniejsze, gdyż wymaga wielkiej siły nadgarstków, za pomocą których musimy grzbiet „zmęczyć", starając się go przedzierać rytmicznie do góry i do dołu. Jeśli od razu będziemy chcieli przedrzeć grzbiet w jednym kierunku, to nasze wysiłki spełzną na niczym. Gdy już jednak uporamy się z grzbietem, to reszta powinna pójść znacznie łatwiej. Imadło w dłoniach Ostatnią spektakularną próbą siły mistrza żelaznego chwytu jest zginanie IBO-milirne-trowych [6-calowych] gwoździ. Polskim odpowiednikiem takich gwoździ są gwoździe krokwiowe lub budowlane. Mają one średnicę 5 albo 5,5 mm. Jak trudno je zgiąć, można się przekonać, mocując taki gwóźdź do połowy w imadle i zginając go uderzeniami młotka. Są jednak ludzie, którzy potra¬fią taki gwóźdź zgiąć gołymi rękami. Nie próbujcie jednak robić tego bez przygotowania, bo możecie się zranić. Trzeba zacząć od zakupu od 20 do 50 sztuk takich gwoździ. Na początku warto im obciąć łby i ostre końcówki oraz lekko je opiłować, ale to jeszcze nie koniec zabezpieczeń. Warto mieć jakieś rękawice lub owijać gwóźdź szmatką, aby uchronić się przed skaleczeniami. Nie zaczynamy jednak od zginania gwoździ. Dobrze jest najpierw przygotować sobie dwa kawałki rurki o średnicy wewnętrznej 6 mm i długości 10 cm. Nasuwamy te rurki z obu końców na gwóźdź, tak aby go przedłużały, co da nam przedłużenie dźwigni. To ułatwi nam zginanie gwoździ na początku i pozwoli na oswojenie się z techniką i trudnościami. W miarę robienia postępów, nasuwamy rurki coraz głębiej na gwóźdź, aż w końcu się one połączą, co da nam 20-centymetrową długość. Wtedy możemy rurki skrócić, np. do 7 cm, albo korzystać tylko z jednej rurki, drugą ręką trzymając już za goły gwóźdź. W ostatniej fazie pozbywamy się drugiej rurki i zginamy sam gwóźdź. Komu uda się tego dokonać, ten w pełni zasługuje na tytuł „Króla żelaznego chwytu".
-
- żelazny uścisk
- mocny uścisk
- (i 3 więcej)